Ktoś powiedział mi, że życie to czasem niezły zakalec. przekonałam się o tym niedawno piekąc ciasto przed południem. mieszając składniki myślałam sobie "nic z tego nie będzie", no i nie wyszło. wyrzuciłam je do kosza. razem z nim trafiły tam chyba wszystkie niedobre emocje i paskudne smutki i złości. i już się na siebie nie złoszczę. smaruję chleb masłem orzechowym, próbuję doprać sukienkę ze śladów czerwonego wina, wypijam syrop na kaszel. do kieszeni czerwonego płaszcza chowam znalezione przypadkiem na chodniku kasztany i dobre słowa, których nie brak i które nigdy przenigdy nie są w nadmiarze. chwilami rozuśmiechanie sięga od sufitu do podłogi naszego żółtego pokoju.
kruche cytrynowe z czekoladą
3 szkl. mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko
220g miękkiego masła
3/4 szkl. cukru pudru
1 łyżeczka cukru waniliowego
skórka otarta z 1 cytryny
kilka kropel aromatu cytrynowego
sok wyciśnięty z 1/2 cytryny
3 czubate łyżki czekoladowych kropelek do wypieków lub 1/2 tabliczki pokruszonej czekolady
tabliczka mlecznej czekolady
w dużej misce utrzeć mikserem masło z cukrem i cukrem waniliowym, po chwili dodać jajko, sok i skórkę cytrynową oraz kropelki czekoladowe (lub zamiennie pokruszoną czekoladę). mąkę w osobnej misce wymieszać z proszkiem do pieczenia i dodać do masy maślanej. z całości zagnieść ciasto, gdy będzie zbyt lejące - dodać garstkę mąki. schłodzić około 30 minut w lodówce, po tym czasie wałkować na blacie posypanym mąką i wycinać kształty. piec około 12 minut w nagrzanym do 180 stopniu piekarniku. ostudzić. następnie roztopić mleczną czekoladę i polewać nią ciastka - do połowy lub całe lub jak się lubi.
trójmiejska plaża ulubiona. na śmiechy, uśmiechy, marznięcie, na słowa lub ich brak. na dzień i na nocne spacery. na piasku w butach miliony okruchów.
ps. ciastka się na szczęście udały. teraz to już dużo rzeczy musi się udać.
No i jak tu przeżyć dzień bezciastkowy, skoro tu wszystko tak kusi. Mrrr...
OdpowiedzUsuńChętnie bym zjadła takie ciasteczka cytrynowe ;)
OdpowiedzUsuńSkoro ciasteczka się udały to teraz wszystko już musi się udać!
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
Co prawda to prawda - ciacha wyszły znakomicie :)
OdpowiedzUsuńAnuszka, da się. najmilej upiec je dla Kogoś.
OdpowiedzUsuńniestety pieczenie dla kogoś czasami nie wychodzi i nie można się opanować, widząc takie ciastka:)
OdpowiedzUsuńno takie ciasteczka przegonią wszystkie smutki :) Ale Ci zazdroszczę takiej plaży...ach....
OdpowiedzUsuńto ja bym chciała piec takie zakalce. Takie, które zabierają ze sobą wszystkie smutki.
OdpowiedzUsuńPiękne serducha :)
OdpowiedzUsuńCudowne ciasteczka uwieńczą zakończenie złej passy - tearaz już tylko to dobre Asiejko, to co uskrzydla, dodaje chęci do działań, marzeń..
OdpowiedzUsuńCudowne ciasteczka!
♥
Oj i ja czasem taki zakalec wyrzucam;) Bardzo podoba mi się to rozuśmiechiwanie:)))
OdpowiedzUsuńale świetne serducha
OdpowiedzUsuńCiasteczkowe love.
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba wyrzucić za siebie zakalec by pozbyć się złości i smutku, a potem chrupać ciastko.
OdpowiedzUsuńPrzyjąć inny punkt widzenia np. różowej skarpetki patrzącej przez okulary :) Ona przecież widzi świat zupełnie inaczej!
A jak trzeba upiec ciasto dla kogoś, kogo się nie lubi? Pewnie też się nie uda, a musi :( Może upiekę dla siebie takie ciasteczka na początek i zrobi mi się lepiej?
OdpowiedzUsuńOdnajduję ukojenie wśród krótkich słów i cukrowych serc. Skradnę kilka na swój uszczerbiony talerzyk w kwiatki. I odczarowuję rozuśmiechiwaniem drugi październikowy dzień.
OdpowiedzUsuńŚciskam. :)
Nie sposób jest nie uśmiechnąć się na widok państwa Skarpetek ;) W ogóle to uwielbiam Twoje zdjęcia. Są takie senne, popołudniowe, złoto-polsko jesienne. Mój aparat niestety ciężko radzi sobie bez lampy.
OdpowiedzUsuńfajne kruche cytrynowe serducha <3
OdpowiedzUsuńOch, jakie urocze. :) Uwielbiam aromat cytryny.
OdpowiedzUsuńna taką końcową refleksję czekałam:)
OdpowiedzUsuńmusi!;)
Cudownie tu u Ciebie wiesz?masz w sobie to coś czego mi brakuje:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się wszystko uda. Zwłaszcza, że masz dodatkowe pary oczu na stopach! ;DDD Boskie to zdjęcie, musiała być kupa śmiechu przy jego pstrykaniu.
OdpowiedzUsuńW ten weekend koniecznie muszę coś upiec, to pomaga na smutki :)))
Czasami upieczenie zakalca,
OdpowiedzUsuńto jedyny sposób na pozbycie się niedobrych emocji;)
Udana terapia, teraz już tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wszystko się uda:)
OdpowiedzUsuńCiasteczko wy potwór<3
wspaniałe ciasteczka! bardzo lubię czekoladowo cytrusowe połączenia :D
OdpowiedzUsuńJak najwięcej tych chwil z rozuśmiechiwaniem :-) A ciastka, gotowanie dobre są na smuteczki. pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńps. jak zwykle pięknie
bardzo dobre połączenie smaków, a ciasteczka słodkie:)
OdpowiedzUsuńpiękne smaki i piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńAsiu, jak zwykle z przyjemnością Cię czytam, a ciasteczka boskie! :-)
OdpowiedzUsuń(:
Usuńa ja lubię zakalec w cieście :)
OdpowiedzUsuńi plażę lubię i zimny Bałtyk też ;)
zdrówka Asiu!
Poczęstuję się ciasteczkiem, oj jak dawno żadnych nie piekłam.
OdpowiedzUsuńDobre słowa, jak czterolistna koniczyna, rzadko je znajduję. To nie te czasy. To nowa era. Egoistyczna, zamknięta w swoim świecie, nieuczuciowa, zero współczucia.
Piegowata, byle nie zdarzało się to za często, bo wtedy może być już nieco podejrzane ;-)
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu, właśnie tak.
kabamaiga, chyba jeszcze mi się nie zdarzyło piec takie ciasto. ale pewnie masz rację..
Holga, dziękuję. chciałabym zobaczyć ten uszczerbiony talerzyk.
OdpowiedzUsuńBeata, dziękuję. jesienna senność w obrazkach jest mi faktycznie bliska.
iga, każdy ma coś innego :-)
fuNi!ta, śmiech był, o tak.
Monica, to te czasy, skoro nie dane nam były inne - trzeba w tych szukać radości i dobrych słów. a one są, tylko czasem wydają się być zbyt banalne i niezauważone.
mi dwa razy wyszedł zakalec- ciasta i życie mają ze sobą tyle wspólnego. ale dobrze, że nie jesteśmy w tym same. a Twoje słowa znów tak bardzo pomagają.
OdpowiedzUsuńściskam!
Ania, grunt to za mocno się tymi zakalcami nie przejmować. wyrzucić z kuchni i z pamięci.
OdpowiedzUsuńOd dawna sobie i innym powtarzam "komu ma być lepiej jak nie nam!" ('nam' się zmienia w zależności od tego kto siedzi obok). Tak właśnie będzie a nawet jak nie będzie to jakoś będzie!
OdpowiedzUsuńTej jesieni mam ochotę na ciastka i zupy...
Plażujące skarpetki, cudne proporczyki i pyszne ciasteczka. Uwielbiam Twoje zdjęcia :)).
OdpowiedzUsuńMich, dobrze jest siedzieć obok i słyszeć takie słowa. ja bardziej mam ochotę na zupy tej jesieni. na pomidorową albo krem z dyni.
OdpowiedzUsuńEvitaa, to takie małe fotograficzne niedoskonałości ;-))
:)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia, piękne ciastka, w ogóle pięknie tu u Ciebie!:)
OdpowiedzUsuńczasem i zakalec musi sie pojawic.. dla utrzymania balansu...
OdpowiedzUsuńmadzia, podziękowuję!
OdpowiedzUsuńDaria i Jarek, dobrze, że tylko czasem i tylko dla balansu.
Bardzo apetycznie wyglądają Twoje ciasteczka, musza być pyszne. :)
OdpowiedzUsuńPyszności! A mi jak wyjdzie zakalec, to zjada mój teść, bo lubi ;-)
OdpowiedzUsuńApetyczne ciasteczka :)
OdpowiedzUsuńtestowanie pieczywa chrupkiego, zgłaszajcie się szybko:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=355956701159563&set=a.239340092821225.58224.220033251418576&type=1&theater
Pycha, muszą być super do jesiennej, aromatycznej herbaty :-)
OdpowiedzUsuńdo jesiennej najbardziej.
UsuńPięknie wygląda! Od jakiegoś czasu przygotowuje się do nadchodzących 5 tych urodzin córki, wiem, że musi być to coś wyjątkowego, bo jej klimaty są właśnie słodko kwaśne:)
OdpowiedzUsuń