poniedziałek, 16 listopada 2015

co robić, gdy blogowanie zaczyna uwierać?

co zrobić, gdy blogowanie zaczyna być przykrym obowiązkiem, codziennym wyścigiem z pięknymi zdjęciami, z ładnymi słowami, z bardziej wyrośniętymi ciastami i piękniejszymi plackami z jabłkami? odpuścić. dać sobie czas. miesiąc, dwa, pół roku. przestać się ścigać. nie bywać. nie pisać (na siłę), prawie nie gotować, odłożyć w kąt aparat. powiedzieć sobie, ale tak naprawdę to skłamać, że się nie potrafi, że się do tego nie nadaje, że inni są lepsi, fajniejsi, robią piękniejsze zdjęcia i gotują lepszą pomidorową. a później zatęsknić. za tymi niedoskonałymi zdjęciami, za rozsypanymi po klawiaturze słowami, za tą najbardziej idiotyczną blogową nazwą (wierzcie mi, że gdy prawie 7 lat temu zakładałam blog nie zastanawiałam się ani przez sekundę czy ugotujmy będzie ładnie wyglądało na wizytówkach, nagłówkach i innych ówkach. wtedy to się zupełnie nie liczyło). bez nadmiernego  paplania i wyliczania ile i dlaczego mnie nie było  - zastosowałam swoją prywatną terapię. odpuściłam, zatęskniłam i wracam. głównie dlatego, że wciąż nie mniej lubię jeść, trochę bardziej wiem, że nie potrafię gotować. ale najbardziej to wracam, bo jest Ktoś kto daje mi kopa i nie pozwala odpuszczać, a jeśli nawet - to tylko na chwilę.

39 komentarzy:

  1. mam ostatnio podobne myśli... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy5:09:00 PM

    też to niedawno przerabiałam...skasowałam nawet stary blog...ale znów wróciłam właśnie dla tych,którzy dają mi kopa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też przeżywałam podobny "kryzys", ale wróciłam ze zdwojoną siłą, chyba za bardzo lubię to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli pozytywny "kop" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie, że jesteś dalej, a Ktoś niech kopie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze się razem z tobą, że wróciłaś. Miałam podobne przemyślenia, ale blogowanie uzależnia:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Asiejko <3 Jak dobrze,że jesteś.
    Kryzys blogowy też przeżywam i u mnie podobne myśli...
    Buziaczuję :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój aparat w kącie od maja. Jeszcze czekam. Jeszcze nie tęsknię tak bardzo. Cieszę się, że wracasz Asiu ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo się cieszę, że u Ciebie ta przerwa zaowocowała powrotem :). Byłoby tu znacznie smutniej i bardziej szaro bez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam to samo :) nie dość ze blogowanie zaczęło przeszkadzać, to nawaliła sie duzo spraw do załatwienia i teraz nie miałabym po prostu czasu na gotowanie i fotografiwanie. Czekam na Twoje zdjęcia z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy8:39:00 AM

    Kurcze, to niedorzeczne, ale śniłaś mi się dzisiaj, że mnie jako Twoją fanke zaprosilaś na obiad w dobrej restauracji haha. A rano wstaje i patrze, że tu taki post, to chyba jakiś znak! Swoją drogą mądry wybór odpoczynku w tym nieustannym wyścigu. I jeśli mogę dać jakąś rade to nie ściagaj się, po prostu... pisz, fotografuj, gotuj i pamiętaj, że niedoskonałe to nie znaczy piękne a na pewno znaczy bardziej wiarygodne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy9:16:00 AM

    Lubię tętą 'Twoją' Gdynię (chyba prawie tak samo jak 'moją'). Fajnie, że wróciłaś.
    Sernik z pieprzem

    OdpowiedzUsuń
  13. Też niedawno wróciłam po przerwie, na lajcie ale teraz wydaje mi się trudniej. Tzn. Ja piszę raczej rekreacyjnie, tylko wydaje mi się, że blogów jest kilka razy więcej i jeszcze trudniej jest zdobyć czytelników. Wydaje mi się tż, że bez mocnego hitowego wpisu, koniecznie na słodko nikt do mnie zajrzy. Tylko ja już nie chcę pisać o niedzielnych ciastach, a o moim codziennym jedzeniu, które jest zrobione z miłością i wyjątkowe, mimo, że nie ma siedmiu warstw i dekoracji z karmelowej koronki...
    Miałam bardzo podobne odczucia i dlatego zrobiłam sobie przerwę. Zżerały mnie kompleksy, a trzeba zrozumieć, że jeśli blog nie jest twoją pełnoetatową pracą(czego bym sobie życzyła, ale to niemożliwe) to lepiej wrzucić na luz i toczyć się powoli...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio kilka razy tutaj zaglądałam myśląc "A może Asiejka coś napisała? Może facebook tnie i mi się nic nie wyświetla?" iiiiiiiiiiiiii dzisiaj widząc post facebokowy rzuciłam wszystko <3
    Ale rozumiem. U mnie przerwy są długie, piszę,bo...lubię. Nawet kulinarny powstał, ale dlatego,że gubię zeszyty i kartki z przepisami. A jednocześnie łatiej komuś sprzedać przepis...i fajnie się podzielić z innymi tym co się dzieje. Dzięki blogosferze można poznać cudownych ludzi w końcu!
    #bezładuiskładu Fajnie widzieć,że piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. straszliwie miło to czytać, dziękuję!

      Usuń
  15. Czekałam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. To bardzo dobra decyzja!

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy2:39:00 PM

    Dobrze, że wróciłaś. Najlepiej nie patrzeć na innych.Trzeba robić swoje pomimo. Nie raz i nie dwa miałam także kryzysy. Takie głupie, że lajków nie tak dużo, że inni są lepsi, lepiej gotują, piszą, robią zdjęcia i w ogóle znają się na social mediach. A ja to taka szara mysz z którą nikt się nie liczy. Asiu, po prostu trzeba robić swoje.
    A i gratuluję, gdyż zauważyłam chyba pierścionek zaręczynowy na Twoim palcu. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chyba większość blogerów się z tym zmaga, ja też stwierdziłam, że nie będę robić nic na siłę, nie będę uczestniczyć w wyścigu szczurów, moje zdjęcia nie będą idealne, ale przynajmniej chciałam, żeby w sferze bloga było czuć mnie, z moimi humorami, z radością i pisaniem kiedy mam na to ochotę! Więc zgadzam się z Tobą w zupełności, najlepiej pisać kiedy rzeczywiście ta wena jest i nam się chce, bo wtedy czuje się sens tego co się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Każdy czasem potrzebuje przerwy :) Nic na siłę - obowiązków mamy w życiu wystarczająco wiele.
    Cieszę się, że wracasz :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasami przerwy są dobre,ale powroty lepsze;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałam dziś Twój post po kryjomu, w pracy, bo taka byłam ciekawa! (bo tak jak wielu tu komentujących - pracuję normalnie, po 8 h dziennie, nie bloguję "profesjonalnie", a dla pasji i przyjemności dzielenia się treściami z innymi) Mnie jeszcze pierwszy poważny kryzys nie dopadł, ale wiem, że kiedy się pojawi - odpuszczę tak, jak Ty. W końcu blog to ma być miejsce, gdzie czuje się dobrą atmosferę, przynajmniej ja jej zawsze szukam w miejscach mniej lub bardziej powiązanych z jedzeniem. Dobrze, że jest jeszcze Instagram, dzięki niemu trafiłam tu do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Asiejko, nic na siłę. ja też czasem sobie wracam, a czasem znikam (;

    cieszę się tym Twoim Kimś kto daje Ci kopa do działania (;

    i jeszcze raz wielkie gratulacje, pisałam wcześniej na insta, ale tutaj w komentarzach chyba znalazłam potwierdzenie - wszystkiego najpiękniejszego dla Was! uśmiechaj się jak najczęściej,

    tulę i pozdrawiam, K. (:

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy10:20:00 PM

    Nareszcie ! Właśnie ostatnio się zastanawiam co się dzieje , gdzie jesteś. .. Myślałam o Tobie robiąc najlepsze brownie które zaczerpnelam właśnie stąd ! Pozdrawiam Anna S. ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy4:44:00 PM

    Dobrze, że wróciłaś. tak to już czasem jest, że ciężko myśleć długofalowo. (Wyobraź sobie, że i mnie jest czasem okropnie głupio, gdy ludzie mówią o moim blogu z dwuznacznym uśmiechem - Przypraw Mnie). Najlepiej jest przyjąć, że jest się dobrym. Ma się swoje miejsce i swoją niszę na świecie. Bez zbędnych wymyślań i gadania o "byciu lepszą wersją siebie".
    Pozdrawiam
    i czekam na więcej nowego
    Ania

    OdpowiedzUsuń