poznałyśmy się 128 dni temu. podeszła i zapytała czy to ja, a ja nie spodziewałam się Jej spotkać. okazało się, że magia istnieje nie tylko w internecie. był piernik krojony łyżką w hotelowym pokoju, był Gdańsk nocą, kawa, słowa, których wciąż za mało. była też walizka i nadrukowana na bilecie godzina pociągu. i znów setki kilometrów za daleko. kiedy pewnego wieczoru rozmawiałyśmy o pieczeniu, w odległych o setki kilometrów kuchniach, w dwóch różnych piekarnikach i dwóch różnych ciepłych Domach - napisała o tureckich księżycach, które dawniej piekła Jej Babcia Paulina. moja Babcia też miała tak na imię! to był dobry znak. nie mogłam się doczekać. później słodkie myśli oblepiły Nasz wspólny poranek, zupełnie jak słodki lukier nasze pełne kakao ciastka z rumem.
/receptura od Babci Anny Marii - Pauliny,
oryginał na obrazku powyżej
15 dag masła, 15 dag cukru pudru, 5 żółtek, 5 białek, 5 dag gorzkiego kakao, 7 dag mąki, 10 dag mielonych orzechów, szczypta soli
lukier: 20 dag cukru pudru, 1 kieliszek rumu
masło utrzeć na puch z cukrem pudrem. dodać stopniowo po jednym żółtku nadal ucierając, a następnie dosypywać stopniowo kakao i mąkę oraz zmielone orzechy. w osobnym naczyniu ubić pianę z białek ze szczyptą soli i delikatnie wymieszać ją łyżką z masą kakaową. piekarnik nastawić na 180st. masę (powinna mieć konsystencję budyniu) przełożyć na dużą wyłożoną papierem do pieczenia blachę o wymiarach ok. 25x38cm (im większa tym lepiej, ja użyłam takiej na szerokość piekarnika). piec ok. 15 minut. w tym czasie cukier puder utrzeć z rumem na lukier. gorące ciasto po wyjęciu z pieca skropić z wierzchu dodatkowo rumem i jeszcze ciepłe polać z wierzchu lukrem. gdy lukier zacznie delikatnie gęstnieć, za pomocą szklanki należy wyciąć księżyce (wygląda to mniej więcej tak: klik). i spróbować jeszcze ciepłe! są miękkie, nie chrupiące, z wyraźnym smakiem alkoholu i kakao. są pyszne.
Ona - niezwykła Anna Maria.
pieczenie z Nią - słodkie i dające tyle radości, że nie da się opisać.
DZIĘKUJĘ za najmilszy poranek o zapachu rumu i kakao.
tutaj tureckie księżyce są najpiękniejsze: Kucharnia.
pieczenie z Nią - słodkie i dające tyle radości, że nie da się opisać.
DZIĘKUJĘ za najmilszy poranek o zapachu rumu i kakao.
tutaj tureckie księżyce są najpiękniejsze: Kucharnia.
Asiejko! To była magiczny poranek i magiczne wszystkie te nasze chwile, nad którymi zwisły turecki księżyce:)
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ:*
I już czekam na nasz maj:*
wszystko co ma w sobie NASZ jest wyjątkowe. dziękuję.
UsuńTu zapachniało nie tylko kakao i rumem ale jakąś magią:)
OdpowiedzUsuńPodzielam opinię w 100%!. Magia...
Usuńbo u Asi zawsze pachnie magią... :)
UsuńOj Kinia((:
UsuńRzeczywiście magicznie u Ciebie.
OdpowiedzUsuńMagiczne zdjęcia, co więcej księżyc też jest symbolem magii:)
Księżyc zdecydowanie.
UsuńHistoria jak z bajki-niesamowita tak jak te księżyce:)
OdpowiedzUsuńach.... aż się rozmarzyłam... bajecznie, magicznie, ksieżycowo, kosmicznie.... zazdroszczę spotkania w realu i w Waszych kuchniach, przy Waszych piekarnikach;)
OdpowiedzUsuńEwuś, bo wspólne pieczenie z bliska i z daleka jest magiczne, Ty wiesz...
Usuńi tu magiczna noc i słodkie księżyce.
OdpowiedzUsuńMagiczne księżyce, jak magiczne chwile.
OdpowiedzUsuńI czarowałyście we dwie.. wspaniale :)
OdpowiedzUsuńAww *-* zjadłabym
OdpowiedzUsuńmagicznie i smacznie i pięknie <3
uwielbiam takie magiczne spotkania :)
OdpowiedzUsuńJa chyba też będę. To było nasze pierwsze.
UsuńCudownie...
OdpowiedzUsuńKsiężyce także pełne magii :)
brzmią fantastycznie ..zjadałabym..
OdpowiedzUsuńCudowna przygoda :)
OdpowiedzUsuńO tak!
UsuńAsieju! A Ty, jak zwykle widzę, że do tego puchu z masła i cukru pudru przemyciłaś coś więcej, materializując pozytywną energię w taki sposób, że można ją nie tylko zobaczyć ale i schować w dłoni.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite z jaką łatwością przychodzi Ci tkanie kolorowego szalika z marzeń, który otula przed chłodem wszelkich smutków :).
z taką Kompanką jak dziś, to tkanie szalika marzeń jest naprawdę bardzo przyjemne.
Usuńtak mi miło, że tu jesteś!
Jestem, bo miło tu być.
UsuńA to „miło”, posypane Twoimi słowami rośnie jak na drożdżach.
:).
aaa..!!:-))) moja radość.. ta to dopiero rośnie! jak na drożdżach!
Usuńaaaa, moje "miło" nie mieści mi się już w pokoju!
UsuńOtwórz okno, bo od nadmiaru miło(ści) nie będziesz mogła zasnąć((;
UsuńPoszłam spać z zamkniętym, bo zimno. I rzeczywiście - zasnąć nie mogłam! ech :)
UsuńWspaniała historia... Aż mi się chce, ale dla kobiety pracującej z 10-letnim stażem małżeńskim, to już za późno w niedzielę o 20:03 żeby pójść do kuchni i piec na pięciu żółtkach...
OdpowiedzUsuńdzisiaj o 20:30 może już za późno, ale jutro, gdy cały dzień będzie przed Tobą?(:
UsuńTo wcale nie cudowne przepisy, niesamowite zdjęcia, czy piękne słowa - po to, po co odwiedza się tego bloga to MAGIA!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
charminglywritten.blogspot.com
Angela,(((:
UsuńTak sobie pomyślałam, że fajnie jest być Twoją przyjaciółką/bliską koleżanką :) Bo tak ładnie piszesz o Waszych wspólnych spotkaniach.
OdpowiedzUsuńAch:-))) spotkanie było jedno. O jednym można dużo napisać.
UsuńJaki miły ciepły wpis ! A przepis na księżyce notuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Grażynko!
Usuńbardzo wzruszający wpis :)
OdpowiedzUsuńmoże i mnie kiedyś będzie dane spotkać jakąś blogerkę miła sercu na żywo :)
podoba mi się zdjęcie z Panem Wąsem :)
Kiedyś bym nawet nie myślała, że wirtualny świat może być też tym prawdziwym. A ciastko na zdjęciu ciastkiem, które można zjeść. Życzę Ci byś spotkała Kogoś wyjątkowego.
UsuńNie przestajesz mnie zadziwiać! :) Boska historia, boskie zdjęcia, boskie księżyce - no boskie wszystko :D
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię tą historię i te księżyce. i może faktycznie masz rację, są boskie!(;
Usuńpięknie...magicznie....wspaniale....
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie jest wspólne pieczenie z Nią.
UsuńSmakowicie wyglądają, bardzo smakowicie Pani Asiu! W tygodniu trzeba będzie odżałować pięć jaj i zrobić przyjemność i sobie, i rodzicom.
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje posty, są takie przyjemne. Może zaczniesz tworzyć podręczniki szkolne? (:
bardzo bardzo jest miło czytać i Ciebie. tylko mi nie paniuj, jestem Asia.:-))
Usuńksiężyce warte są "odżałowania" 5 jaj, albo chociaż upieczenia z połowy porcji, tylko jak to wtedy podzielić aby było ich 2 i pół?(;
Naprawdę miło jest mnie czytać? Niedzielny wieczór przybrał dziś najpiękniejsze kolory! Dobrze, nie paniuje, nigdy więcej Asiu. Jestem spod Elblążkowa, kury mamy swoje, jaj ostatnio pod dostatkiem nie muszę żałować, oszczędny po prostu jestem. Pół porcji nie nakarmi łasuchów. My lubimy PODJADAĆ. ;D
Usuńoczywiście, że miło, chyba w to nie wątpiłeś?((: te księżyce te słodkości dla wielbicieli kakao i rumu, myślę że wszystkie łasuchy będą zadowolone jeśli tylko lubię te dwa składniki. pozdrawiam ciepło z samego środka Elbląga!
UsuńWątpię, wątpię... Lubimy! Dziękuję za pozdrowienia, równie ciepło pozdrawiam z odległości 15-20 km. :)
UsuńZa kilka minut już będzie poniedziałek, więc udanego elbląskiego tygodnia Ci życzę! Ja za chwilę znów stąd uciekne na trochę i znów nie będę mogła doczekać się powrotu. Do miłego! I daj znać jeśli postanowisz upiec księżyce czy Ci smakują(;
UsuńAleż to musiał być cudowny poranek!!! a takie księżyce, a przynajmniej podobne, piekłam kiedyś i były cudowne. Cudowne kobitki upiekły cudowne ciastka :)pozdrawiam cieplutko gdzieś ze środka :)
OdpowiedzUsuńŚrodek między Północą a Południem też musi być piękny i od czasu do czasu magiczny!(; poranek był taki jak piszesz, a skoro smak tych ciastek znasz to też wiesz że takie zupełnie zwykle to one nie są.
Usuńoj nie są i nie wiem czy ich niebawem nie poczynię :)jakbyś była kiedyś gdzieś bardziej po Środku to zapraszam na kawę i ciasteczko :)
UsuńDziękuję!!((: ja też zapraszam na północ, spacer nadmorski, słodkie ciastka i ciepłą herbatę.
UsuńAle piękne wąsy :))))
OdpowiedzUsuńI przepis - uwielbiam takie stare wycinki, skrawki historii, czyjejś przeszłości...
Pozdrowienia cieplutkie Asiejko.
Ten skrawek historii lubię wyjątkowo mocno. To pewnie po części wina tego imienia na literke P., od zawsze wydawało mi się takie "nie babcine", a okazało się, że jest na świecie Ktoś kogo Babcia nie tylko piekła pyszne ciastka w lepkim lukrze, ale miała też imię takie piękne! A Anna Maria to cudowne źródło uśmiechu i magii, jakkolwiek patetycznie może to zabrzmieć. Dziękuję Ci Aniu za słowa i do zobaczenia za czas jakiś przy kubku ciepłej herbaty. A w zasadzie to przy dwóch kubkach.
UsuńI ponownie bajka na dobranoc:-)
OdpowiedzUsuńTym razem ma dwie autorki.
UsuńTak u Anny-Marii przeczytałam pierwszą bajkę:-)
UsuńJak zwykle genialnie u Ciebie...
OdpowiedzUsuńja mam przepis na te księżyce od mojej prababci , jeszcze nie robiłam ,ale widzę ,że warto ;)
OdpowiedzUsuńJeśli to przepis od prababci, to spróbuj koniecznie((:
UsuńTakie księżyce to muszą smakować bosko
OdpowiedzUsuńFajnie jest wspólnie piec ,a piec z Anią to normalnie przyjemność do kwadratu
pozdrawiam
Zdecydowanie do kwadratu.
Usuńpyszności ;)
OdpowiedzUsuńale Ty zawsze trafiasz do mojej sentymentalnej duszy! Anna-Maria z resztą też :)
OdpowiedzUsuńAle to miłe jest!
UsuńPorywam te ksieżyce!
OdpowiedzUsuńcudo! dzisiaj je zrobię! i zamieszczę, podając źródło, oczywiście:) pozdrawiam maja
OdpowiedzUsuńAle cudnie!!! Mam nadzieję, że też Cię zaczarują!
UsuńUwielbiam te księżyce, moja babcia też je piekła, a ja od dawna szukałam przepisu... dziękuje :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że znalazłaś i że właśnie tu :-))
UsuńMagiczne spotkanie i jego słodki owoc (czy raczej księżyc :)
OdpowiedzUsuńPrawo przyciągania istnieje :)
OdpowiedzUsuńprawda?(:
UsuńNie znam przepisu i smaku księżycowych ciasteczek. Znam jednak smak emocji, przyjaźni i smutku z powodu odległości.
OdpowiedzUsuńWspaniale, że połączyła Was pasja..Dwie niezwykłe kobiety...
Pozdrawiam gorąco!
to może nawet nie jest smutek. to jest wyjątkowość każdej chwili i każdego słowa.
UsuńPiękna historia - nowej znajomości.Nie tak zupełnie nowej - bo blogowej.
OdpowiedzUsuńTo są ciasteczka mojego dzieciństwa! Też z babcinego przepisu na pożółkłej kartce. Do dziś pamiętam ten smak :).
OdpowiedzUsuńI piękna opowieść o przyjaźni :).
naprawdę? aż mi szkoda, że ja nie mam takiego smaku z dzieciństwa, ale strasznie się cieszę, że poznałam go teraz.
UsuńMagiczny opis, magiczny poranek i magiczne księżyce...Czarujesz świat:)
OdpowiedzUsuńto sprawka Anny Marii :-)))
Usuńale magiczne pieczenie i jeszcze ten przepis na kruchej starej kartce CUDO!!!!
OdpowiedzUsuńDo twarzy im z wąsem.
OdpowiedzUsuńAch,pięknie napisane Asiejko!
OdpowiedzUsuńCudowne to Wasze wspólne pieczenie takich pysznych księzyców z historią.Wspaniale.
Pozdrawiam cieplutko:*
o tak, było cudne.
UsuńMagia istnieje, nie tylko w książkach! Doświadczyłam tego nie raz. Bardzo piękny post...ze słodkościami w tle.
OdpowiedzUsuńjuż teraz wiem, że nie tylko w książkach.
Usuńuwielbiam takie "starocie" :D
OdpowiedzUsuńurocze zdjęcia!
OdpowiedzUsuńAh lovely photo's to see :-).
OdpowiedzUsuńSorry that my comment is not in Polish i'm working on it to learn. Keep going with your blog!
Pozdrawiam.
Piękny post ze wspaniałymi pysznościami zapewne, aż korci, żeby popichcić :D Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPismo jest bardzo podobne do pisma mojej babci i to właściwie mogę sprawdzić tylko na przepisach. Niewiarygodne.
OdpowiedzUsuńpiekłam i są wyśmienite ,zrobiłam też bez rumu dla moich wnuczek z sokiem pomarańczowym były pyszne , pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń