łuskane orzechy, wełniane czapki, pieczone kasztany, nagrzane podmiejskie pociągi, ciastka bez czekolady, najlepsze tiramisu i nadprogramowe zmęczenie. słodkie momenty, krótkie, za mało intensywne. niedosyt i pół puszki kremu z kasztanów. tuż przed zmarzniętą sobotą.
tiramisu kasztanowe
/na 4 porcje
250 g serka mascarpone
3 łyżki kremu kasztanowego
garść orzechów nerkowca/ migdałów
pół kubka zaparzonej mocnej kawy
kilkanaście biszkoptów
kakao do posypania
mascarpone miksuję z kremem kasztanowym na gładką masę. orzechy siekam na mniejsze kawałki.w szklance układam warstwami: zamoczone w kawie biszkopty, krem kasztanowy, orzechy, na wierzchu szczypta gorzkiego kakao, powtarzam warstwy 2 - 3 razy. najlepiej schłodzić tiramisu w lodówce kilka godzin.
Czy zdajesz sobie sprawę ileż to minut będę musiała odliczyć, zanim rankiem będę mogła pobiec do sklepu, by uraczyć się tym smakiem? :) Brutalny wpis na wieczór ;D! Cudo! :D
OdpowiedzUsuńtaka radość czytać takie słowa;-))
UsuńJakoś nie mogę się przekonać do tego kremu kasztanowego. Jest jakiś taki, nijaki. Może dzięki Tobie ocaleje przed strącaniem do lochów dolnej szafki. Może jeszcze zaświeci dla niego słońce. Jutro się przekonam ;) Dobranoc.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, same kasztany uwielbiam, zwłaszcza pieczone - ale ten krem w niczym ich nie przypomina, smakuje jak pasta cukrowa. Może takie tiramisu by mi go odczarowało...
Usuńkatarzynko, marianno, dla mnie też jest ten krem takim słodkim ulepkiem:-) dlatego dobrze smakuje z mascarpone, które samo w sobie smaku nie ma, no i tiramisu.. pasuje, naprawdę.
UsuńHa! Dobry pomysł nie jest zły, zwłaszcza że kasztanowy krem z wanilią stoi w spiżarce. Jeszcze jakby tak biszkopty orkiszowe...
OdpowiedzUsuńbiszkopty orkiszowe? ooo!
Usuńsame dobre rzeczy :)
OdpowiedzUsuńna zimną sobotę jak znalazł, mi nic tak nie poprawia humoru jak coś słodkiego (w umiarkowanych ilościach oczywiście :))
i na zimną niedzielę, to też.
Usuń;) Apetyczne ;)
OdpowiedzUsuńCudowne musiało być :)
OdpowiedzUsuńMam puszkę kremu z kasztanów, i chyba już wiem, z jakiego powodu ją otworzę :)
warto ją otworzyć:-)
Usuńoj faktycznie :) same dobre rzeczy :)
OdpowiedzUsuńkusisz mnie ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tiramisu :)
OdpowiedzUsuńZjadłabym:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tiramisu a z tym kremem to musi byc poezja:)
OdpowiedzUsuńCudowne musi być. Takie Asiejkowe. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak smakowałoby na sobotnie śniadanie :)
OdpowiedzUsuńzasładzająco:-))
UsuńChcę takie zjeść!!!!!!
OdpowiedzUsuńTakiej odmiany jeszcze nie jadlam a krem kasztanowy dostaliśmy od znajomych z francuskich wojaży .... tradycyjne tiramisu uwielbiam, czas je zmodyfikować :)
OdpowiedzUsuńpolecam choć raz pozmieniać to tradycyjne:-)
Usuńpiekny blog, same pyszne rzeczy! brawo :)
OdpowiedzUsuńdziękuję!
Usuńuwielbiam tiramisiu ;) a i ppo lodowce pałałęta sie mus z kasztanów....
OdpowiedzUsuńnie się już nie pałęta, zrób cos pysznego:))
Usuńśniłaś mi się dzisiaj! może dlatego, że w piątek odwiedzam Gdańsk, a on kojarzy mi się z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńtiramisu wygląda obłędnie.
ściskam ciepło!
ale miło! <3
UsuńNie próbowałam jeszcze kasztanów, ale to nie zmienia faktu, że cały wpis do tego zachęca :).
OdpowiedzUsuńpieczone kasztany smakują po stokroć inaczej, niesłodko :-)
UsuńCiekawy pomysł, chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńoooj takiego nie jadłam..musze spróbować:) brzmi wyśmienicie;)
OdpowiedzUsuń