nie napiszę nic o resztkach śniegu za oknem i czekaniu na wiosnę. napiszę o pysznej rozgrzewającej zupie. w optymistycznym bordowym kolorze. z kawałkami buraczków i fasolą. lubię, gdy w kuchni stoi garnek z zupą. lubię ją nalać sobie do dużego kubka i powoli, niespiesznie zjadać po łyżce, trzymając go w dłoniach i rozgrzewając zmarznięte palce i myśli.
ciekawe jak w Waszych domach nazywa się ta zupa.. barszcz czerwony, botwinka (u nas tak, ale w wersji z młodych buraczków i bez fasoli), zupa buraczkowa? barszcz ukraiński?
barszcz zrobiła Mama.. następnym razem, gdy będę w Domu, poproszę, by znów ją ugotowała i koniecznie spiszę przepis..
Barszcz czerwony - po prostu! :) A może dlatego, że u mnie nie bywał z fasolą? Pierwszy raz taki mariaż zjadłam w barze mlecznym "Miś", za studenckich wrocławskich czasów. Dobry był - jak to w mlecznym ;)))
OdpowiedzUsuńlubię zupkę botwinkową, ale buraczki i fasolka w jednym garnku to przyznaję, że pierwsze słyszę;) ciekawe jak smakuje
OdpowiedzUsuńOj skusiłaś mnie tą zupą aż mi zapachniało tutaj.. idę też ugotować! :)
OdpowiedzUsuńZjadlabym teraz talerz tej pysznej zupy. Mysle, ze musi byc pyszna (bo tak wyglada), chociaz nigdy takowej nie jadlam :))
OdpowiedzUsuńAha, ja poprosze w malej miseczce :))
Chodzi za mną ostatnio barszcz... U nas to właśnie po prostu barszcz. Na ogół przewijają się trzy wersje: w postaci bulionu na Wigilię, z fasolą a latem z "botwinka".
OdpowiedzUsuńu mnie to botwinka, której nigdy nie lubiłam, choć ostatnio zjadłam z przymusu i mi posmakowała :)
OdpowiedzUsuńU mnie byl barszcz czerwony, ale taki czysty, bez fasoli.
OdpowiedzUsuńI tez uwielbiam rozgrzewajacy kubek zupy w rekach :))
Pozdrawiam Asiu!
barszcz ukrainski! ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, Asiejko, że i nas ostatnio rozgrzewał barszcz czerwony? Tyle tylko, że u nas pływała w nim tylko i wyłącznie fasola, buraczki zostały bezczelnie odrzucone. Wielka szkoda, bo je uwielbiam.
OdpowiedzUsuńA zima niech czym prędzej ucieka za góry i lasy. Rzeki też.
Jak najdalej.
Pozdrawiam!
U mnie mówi się zarówno barszcz, jak i buraczkowa. Z fasolą to dla mnie nowość. Może jutro sama zrobię...ale chyba jednak bez fasoli :)
OdpowiedzUsuńJeśli z fasolą to u mnie barszcz ukraiński, zdecydowanie:)) Botwinka tylko z młodziutkich buraczków, których się juz nie mogę doczekać:))
OdpowiedzUsuńPyszna zupka Asiejko:))
Pozdrawiam Cię ciepło:)
Z fasolą - barszcz ukraiński, a bez - barszcz czerwony:)
OdpowiedzUsuńW moim domu rodzinnym nigdy nie jadłam barszczu ukraińskiego, zawsze ten drugi, który teraz, "na swoim" robię często i bardzo go lubimy:) Pozdrawiam Asiejko:)
U mnie barszcz ukraiński. To moje comfort food. Moje uzależnienie. Potrafię go zjeść tyle, co inni czekolady. I najbardziej smakuje ten zrobiony przez kogoś innego :)
OdpowiedzUsuńJak z fasolą to ukraiński - lubię bardzo, ale chyba wolę czysty czerwony :) W ogóle kocham wszystko co z buraków :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Asiejko :)
Kurczę, aż się rozmarzyłam, tak z kubkiem zupy w dłoni, gapiąc się powoli w okno to przepyszna wersja obiadu. Fasolowo u nas obu widzę;-)
OdpowiedzUsuńzemfi,
OdpowiedzUsuńu mnie kiedyś też nie bywał z fasolą.. ale jest chyba nawet lepszy w takiej wersji.
isadora,
latem i u nas pyszna botwinka..
zaytoon,
ja najbardziej lubię wyjadac buraczki właśnie..
Lisko,
nie sądziłam, że ktoś może go lubic równie mocno jak inni czekoladę.. :-)
retrose,
bo zimno wciąż jest, więc fasola pasuje doskonale..
Byłam ogromnie szczęśliwa, gdyby ktoś mi podał talerz takiej zupki.
OdpowiedzUsuńRozgrzewa na długo, od środka także :)
M.
Zdecydowanie barszcz czerwony. Z resztą to z zestawu najbardziej znanych polskich potraw:
OdpowiedzUsuń1 barszcz ukraiński
2 pierogi ruskie
3 placek po węgiersku ;)
mrr
OdpowiedzUsuńbarszcz mistrz!
O, barszczu z fasolą nie jadłam! Ale to na pewno jest dobre połączenie! :)
OdpowiedzUsuńBarszcz ukraiński dla takiej wersji, o której piszesz. O botwince też mówimy, ale to już u nas trochę inna zupa :) bez fasolki na pewno. I wiosną.
OdpowiedzUsuńI poproś koniecznie Mamę o ten przepis :)
O przypomniałaś mi kolejna zupe którą lubię, nawet moje dziecko które buraczki omija szerokim łukiem w takiej formie je zajada.
OdpowiedzUsuńU mnie to oczywiście barszcz czerwony.
U mnie, na Podkarpaciu, to jest oczywiście barszcz ukraiński. w moim domu akurat się go nie robiło, bo Rodzice pochodzą z daleka, ale często jadam go przy różnych okazajch w restaruracji czy kiedyś w szkolnej stołówce i ...uwielbiam. Czekam na wpis z przepisem, bo chętnie bym taki domowy barszcz przygotowała.
OdpowiedzUsuńAsiu, u nas jest i barszcz czerwony, i botwinka i barszcz ukraiński, jeśli z fasolą:)))
OdpowiedzUsuńU mnie to byłby barszcz, ale zwykle jest klarowny ewentualnie z ugotowaną osobno fasolą jaś. Idealny na dzisiejszą pogodę :)
OdpowiedzUsuńU nas to jednak barszcz ukraiński, choć ten rpawdziwy to właśnie chyba z fasolą musi być.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, strasznie go lubię!
:)
A u mnie w domku nikt takiej zupy nie jadał ;))) ja generalnie wolę mniej treściwe zupy;) Choć Twoja propozycja wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu po prostu barszczyk czerwony. :) Taki prosty, a taki pyszny. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, www.kuchnia-malolaty.blogspot.com
Barszcz czerwony z fasolą...o rany, ale zrobiłaś mi smaka!:)
OdpowiedzUsuńU mnie sie to nazywa barszcz ukrainski (taki z warzywami i fasola) i obiecalam ja lubemu na jego powrot do domu. :)
OdpowiedzUsuńBarszcz ukraiński!
OdpowiedzUsuńTak się u mnie w domu mawia na tę zupę;)
barszcz ukrainski-ale znam wersje z dodatkiem kapusty i fasoli;) maja
OdpowiedzUsuńBarszcz czerwony. A jeśli jest w nim dużo tzw. "charaji" to ukraiński. Ja często go gotuję, to moja ulubiona zupa.
OdpowiedzUsuń