czwartek, 11 marca 2010

na rozgrzanie.. zupa.


nie napiszę nic o resztkach śniegu za oknem i czekaniu na wiosnę. napiszę o pysznej rozgrzewającej zupie. w optymistycznym bordowym kolorze. z kawałkami buraczków i fasolą. lubię, gdy w kuchni stoi garnek z zupą. lubię ją nalać sobie do dużego kubka i powoli, niespiesznie zjadać po łyżce, trzymając go w dłoniach i rozgrzewając zmarznięte palce i myśli.

ciekawe jak w Waszych domach nazywa się ta zupa.. barszcz czerwony, botwinka (u nas tak, ale w wersji z młodych buraczków i bez fasoli), zupa buraczkowa? barszcz ukraiński?

barszcz zrobiła Mama.. następnym razem, gdy będę w Domu, poproszę, by znów ją ugotowała i koniecznie spiszę przepis..

33 komentarze:

  1. Barszcz czerwony - po prostu! :) A może dlatego, że u mnie nie bywał z fasolą? Pierwszy raz taki mariaż zjadłam w barze mlecznym "Miś", za studenckich wrocławskich czasów. Dobry był - jak to w mlecznym ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię zupkę botwinkową, ale buraczki i fasolka w jednym garnku to przyznaję, że pierwsze słyszę;) ciekawe jak smakuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj skusiłaś mnie tą zupą aż mi zapachniało tutaj.. idę też ugotować! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zjadlabym teraz talerz tej pysznej zupy. Mysle, ze musi byc pyszna (bo tak wyglada), chociaz nigdy takowej nie jadlam :))

    Aha, ja poprosze w malej miseczce :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodzi za mną ostatnio barszcz... U nas to właśnie po prostu barszcz. Na ogół przewijają się trzy wersje: w postaci bulionu na Wigilię, z fasolą a latem z "botwinka".

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie to botwinka, której nigdy nie lubiłam, choć ostatnio zjadłam z przymusu i mi posmakowała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie byl barszcz czerwony, ale taki czysty, bez fasoli.
    I tez uwielbiam rozgrzewajacy kubek zupy w rekach :))

    Pozdrawiam Asiu!

    OdpowiedzUsuń
  8. barszcz ukrainski! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy8:30:00 PM

    Wiesz, Asiejko, że i nas ostatnio rozgrzewał barszcz czerwony? Tyle tylko, że u nas pływała w nim tylko i wyłącznie fasola, buraczki zostały bezczelnie odrzucone. Wielka szkoda, bo je uwielbiam.

    A zima niech czym prędzej ucieka za góry i lasy. Rzeki też.
    Jak najdalej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie mówi się zarówno barszcz, jak i buraczkowa. Z fasolą to dla mnie nowość. Może jutro sama zrobię...ale chyba jednak bez fasoli :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli z fasolą to u mnie barszcz ukraiński, zdecydowanie:)) Botwinka tylko z młodziutkich buraczków, których się juz nie mogę doczekać:))
    Pyszna zupka Asiejko:))
    Pozdrawiam Cię ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z fasolą - barszcz ukraiński, a bez - barszcz czerwony:)
    W moim domu rodzinnym nigdy nie jadłam barszczu ukraińskiego, zawsze ten drugi, który teraz, "na swoim" robię często i bardzo go lubimy:) Pozdrawiam Asiejko:)

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie barszcz ukraiński. To moje comfort food. Moje uzależnienie. Potrafię go zjeść tyle, co inni czekolady. I najbardziej smakuje ten zrobiony przez kogoś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak z fasolą to ukraiński - lubię bardzo, ale chyba wolę czysty czerwony :) W ogóle kocham wszystko co z buraków :)))
    Pozdrawiam ciepło Asiejko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurczę, aż się rozmarzyłam, tak z kubkiem zupy w dłoni, gapiąc się powoli w okno to przepyszna wersja obiadu. Fasolowo u nas obu widzę;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. zemfi,
    u mnie kiedyś też nie bywał z fasolą.. ale jest chyba nawet lepszy w takiej wersji.

    isadora,
    latem i u nas pyszna botwinka..

    zaytoon,
    ja najbardziej lubię wyjadac buraczki właśnie..

    Lisko,
    nie sądziłam, że ktoś może go lubic równie mocno jak inni czekoladę.. :-)

    retrose,
    bo zimno wciąż jest, więc fasola pasuje doskonale..

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłam ogromnie szczęśliwa, gdyby ktoś mi podał talerz takiej zupki.
    Rozgrzewa na długo, od środka także :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdecydowanie barszcz czerwony. Z resztą to z zestawu najbardziej znanych polskich potraw:
    1 barszcz ukraiński
    2 pierogi ruskie
    3 placek po węgiersku ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. O, barszczu z fasolą nie jadłam! Ale to na pewno jest dobre połączenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Barszcz ukraiński dla takiej wersji, o której piszesz. O botwince też mówimy, ale to już u nas trochę inna zupa :) bez fasolki na pewno. I wiosną.

    I poproś koniecznie Mamę o ten przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  21. O przypomniałaś mi kolejna zupe którą lubię, nawet moje dziecko które buraczki omija szerokim łukiem w takiej formie je zajada.
    U mnie to oczywiście barszcz czerwony.

    OdpowiedzUsuń
  22. U mnie, na Podkarpaciu, to jest oczywiście barszcz ukraiński. w moim domu akurat się go nie robiło, bo Rodzice pochodzą z daleka, ale często jadam go przy różnych okazajch w restaruracji czy kiedyś w szkolnej stołówce i ...uwielbiam. Czekam na wpis z przepisem, bo chętnie bym taki domowy barszcz przygotowała.

    OdpowiedzUsuń
  23. Asiu, u nas jest i barszcz czerwony, i botwinka i barszcz ukraiński, jeśli z fasolą:)))

    OdpowiedzUsuń
  24. U mnie to byłby barszcz, ale zwykle jest klarowny ewentualnie z ugotowaną osobno fasolą jaś. Idealny na dzisiejszą pogodę :)

    OdpowiedzUsuń
  25. U nas to jednak barszcz ukraiński, choć ten rpawdziwy to właśnie chyba z fasolą musi być.

    W każdym razie, strasznie go lubię!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  26. A u mnie w domku nikt takiej zupy nie jadał ;))) ja generalnie wolę mniej treściwe zupy;) Choć Twoja propozycja wygląda pysznie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. U mnie w domu po prostu barszczyk czerwony. :) Taki prosty, a taki pyszny. :)

    Pozdrawiam, www.kuchnia-malolaty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. Barszcz czerwony z fasolą...o rany, ale zrobiłaś mi smaka!:)

    OdpowiedzUsuń
  29. U mnie sie to nazywa barszcz ukrainski (taki z warzywami i fasola) i obiecalam ja lubemu na jego powrot do domu. :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Barszcz ukraiński!
    Tak się u mnie w domu mawia na tę zupę;)

    OdpowiedzUsuń
  31. barszcz ukrainski-ale znam wersje z dodatkiem kapusty i fasoli;) maja

    OdpowiedzUsuń
  32. Barszcz czerwony. A jeśli jest w nim dużo tzw. "charaji" to ukraiński. Ja często go gotuję, to moja ulubiona zupa.

    OdpowiedzUsuń