nic odkrywczego, ale potrafi umilić wieczór jak nic. czekolada. i słodkie czerwone pomarańcze - moje dzisiejsze zdobycze z warzywniaka, 3 złote 40 groszy za kilogram cytrusowej przyjemności. nie wiem czy dotarły do polskiej zimy z ciepłej Sycylii, ale mają piękny kolor i są pyszne. ciekawska za jednym zamachem rozkroiłam aż trzy żeby sprawdzić ich odcienie czerwoności. gorąca czekolada z czapą bitej śmietany, rozpustna, zimowa, absolutnie obowiązkowa o tej porze roku.
gorąca czekolada z pomarańczą
1 tabliczka ciemnej czekolady
1 szklanka mleka
skórka otarta z 1 pomarańczy
opcjonalnie: łyżeczka brązowego cukru
w wersji "pełnia szczęścia": 2 łyżki bitej śmietany (kremówka ubita ze szczyptą cukru)
czekoladę roztapiam w rondelku o grubym dnie, wrzucam skórkę otartą z pomarańczy, dolewam mleko, jak mi za mało słodkości to jeszcze dosypuję łyżeczkę cukru - zamiast tego można podmienić pół ciemnej czekolady na połowę mlecznej. można też na jedno popołudnie wyłączyć licznik kalorii i część mleka zamienić na śmietankę 30%, raz można! roztopione, wymieszane przelewam do filiżanek, posypuję skórką z pomarańczy i gotowe.
zimowa biel lubi kontrast czerwieni, tak myślę i lubię czerwone filiżanki w rozmiarze bardzo mini. na jeden łyk, góra dwa, wtedy można nalać sobie czekolady po same brzegi i nie mieć ani mililitra wyrzutu sumienia.