w mieście Praga. pistacje, grejpfrut, orzechy. Ovocný Světozor bardzo na tak!
niedziela, 30 marca 2014
poniedziałek, 24 marca 2014
słodko kwaśna tarta limonkowa
owsiany spód z ciasteczek, chrupkie brzegi i kwaśne kremowe limonkowe wnętrze - to moja tarta. na wiele okazji i na wiele słodkich chwil. taka zupełnie najprostsza, z 5 składników, a nieprzyzwoicie pyszna, jeśli tylko lubi się zielone i słodko kwaśne. jak na tartę przystało jej wysokość nie przekracza kilku centymetrów, ale niczego jej nie brak!
tarta limonkowa
5 limonek
1 puszka mleka skondensowanego słodzonego (400g)
250g ciastek owsianych (no. digestive)
100g masła
3 żółtka
piekarnik nagrzewam na 180 stopni. masło roztapiam w garnuszku i studzę lekko. ciastka owsiane kruszę na drobne kawałeczki, mieszam z masłem i wykładam nimi spód oraz lekko brzegi okrągłej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. dociskam łyżką aby masa była dość zbita i podpiekam około 7 minut. w tym czasie oddzielam żółtka od białek, ścieram skórkę z limonek i wyciskam sok. żółtka miksuję z 2/3 skórek, wlewam mleko skondensowane, chwilę później sok z limonem i miksuję całość kilka minut aż składniki idealnie się połączą. masę przelewam na podpieczony spód, posypuję pozostałą startą skórką z limonki i piekę od 15 do 20 minut. tarta po tym czasie może wydawać się jeszcze lekko płynna, ale zastyga po schłodzeniu. a więc upieczoną tartę odstawić aż całkowicie ostygnie i przechowywać w lodówce.
wtorek, 18 marca 2014
słoik ananasa i 4 truskawki, taka zima!
moja słabość do kolorów wciąż trwa i jest wielka. jest tęsknotą za wiosną, za intensywną czerwienią truskawek i zieloną czupryną słodkich ananasów. i tych marcowych nie uważam za marne pocieszenie, ale za całkiem skuteczne ładowanie kolorystycznych baterii. może witaminowych też, bo braków i niedoborów przybywa z każdym kolejnym dniem zimy. ale to już niedługo, przecież śnieg stopniał, zazieleni się.
i kiedy w wolny od pracy dzień wstaję o poranku i idę po porcję witamin na pobliski zielony rynek - nie mogę się powstrzymać, by do beżowej eko torby nie wpadły choć cztery truskawki i jeden dojrzały ananas za 3 złote. i jeszcze pomarańcza i banan w kropki dojrzałości.
ananas jest najlepszy, słodki sok oblepia palce, a połowa znika nim jeszcze trafi pod ostrza blendera. no i ta czupryna - mogłabym dostawać w prezencie ananasy zamiast kwiatów :-))
na 2 duże kubki potrzeba tylko: dojrzałego banana, pół pomarańczy, 4 truskawki i pół ananasa. i ani grama cukru, ewentualnie dwie łyżki naturalnego jogurtu lub pół kubka mleka.
sobota, 15 marca 2014
domowa granola, chrupkie ochy i achy
wiele paczek musli i granoli trafiło do mojego sklepowego koszyka zanim zmobilizowałam się do wypiekania tych domowych. i teraz jestem oczarowana. bo naprawdę chrupie, bo jest słodkie i ma dokładnie tyle owoców i orzechów ile lubię. nie ma cukru, nie ma tłuszczu, ma miód i dużo moreli. teraz już rozumiem tych wszystkich, którzy domową granolą zachwycali się od dawna. pachnie pięknie, a z zimnym mlekiem smakuje tak, że och i ach.
domowa granola2 szkl. płatków owsianych (górskich, nie błyskawicznych)
1/2 szkl. orzechów włoskich
1/2 szkl. migdałów (w płatkach, słupkach lub całych)
1/3 szkl. orzechów laskowych
1/4 szkl. ziaren słonecznika
2/3 szkl. suszonych moreli
1/2 szkl. miodu (+ łyżka jeśli masa przed pieczeniem okaże się zbyt sucha)
garść suszonych fig i daktyli
opcjonalnie: żurawina, rodzynki
piekarnik nagrzewam na 180 stopni. orzechy włoskie kroję na drobniejsze kawałki, mieszam w misce z laskowymi, migdałami i płatkami owsianymi. dodaję miód i mieszam łyżką (lub dłońmi aby wszystko idealnie połączyć). wykładam równomiernie na blaszkę wyłożoną papierem i piekę około 20 minut aż będą rumiane, mieszam je dwa razy w trakcie pieczenia. upieczone studzę, kruszę, dodaję pokrojone bakalie. /do produkcji domowej granoli zmobilizowała mnie Jadłonomia!
z bakaliami w tej granoli jest tak: można dodać je po upieczeniu (postępując zgodnie z oryginalną recepturą), ale można też dosypać je wcześniej i podpiec razem z orzechami i płatkami, trzeba tylko uważać, by nie spiec całości za mocno, bo na przykład rodzynki robią się niesmaczne, gorzkie i trzeba bawić się w wydłubywanie jej z całości mieszanki.
poniedziałek, 3 marca 2014
wiosno chodź, mango i pomarańcze
wymyśliłam sobie w drodze do domu bukiet tulipanów i słodkie mango. tulipanów nie było, ale w zieleniaku czekało na mnie ostatnie dojrzałe najsłodsze słońce, ulubione.pół zjadłam obierając i krojąc, drugie pół wpadło do koktajlu. bez grama cukru, z połówką banana i pomarańczy. na tydzień pełen trosk, słoik szczęścia i witamin, dosłownie.
na jeden słoik mocy potrzeba:pół dojrzałego mango
pół słodkiej pomarańczy
pół banana
pół szklanki mleka
a wszystko to zmiksować blenderem na gładko i wypić przez słomkę lub nie.
wiosna idzie, czuję to w kościach. znów zdarza mi się zapatrzyć w słońce za oknem i zapomnieć ciepłej czapki. zdarza mi się jeść eklerki (smakowały jak dawniej, serio!) w pociągu podmiejskim, kupować bardziej jaskrawe niż zwykle swetry i więcej myśleć o tym, że to co mi się marzy może się spełnić. dobrze jakby się spełniło.
smoothie są super, nie tylko dlatego, że ostatnio stała się jakaś moda na miksowanie. są super, bo za każdym razem smakują inaczej, bo można mieszać wszystkie smaki i wszystkie kolory. i może wreszcie uda mi się zrobić je we wszystkich kolorach tęczy.
do patrzenia, do czytania, do próbowania - Usta. ładne, pachnące drukarską farbą, z przyjemną fakturą papieru. obejrzę całe i na pewno wybiorę coś co będę mogła zabrać do swojej kuchni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)