od czasu do czasu każdemu zdarzy się jakiś sentymentalny gniot. można się wzbraniać, odsuwać od siebie każdą uporczywą myśl o podsumowaniach, planach, wyzwaniach... a w końcu i tak przychodzi ten ostatni dzień w roku, gdy nie da się choćby przez minutę nie pomyśleć o tym co było w ciągu ostatnich 365 dni. wzbraniałam się, odsuwałam każdą tą myśl, ale w końcu i tak stworzyłam swój własny bilans: to był jednej z najtrudniejszych i najpiękniejszych roków. na jeden kubek łez bezsilności przypadło siedem kubków łez szczęścia. i nie ma nic piękniejszego niż dobrzy ludzie obok, zupełnie nic.
chciałabym aby poranna kawa smakowała równie dobrze, a okruszki cukru topiły jak każda smutna myśl.